Samana – półwysep, który zachwyci każdego

Przylatując do Dominikany człowiek zawsze ma przed oczami utarty krajobraz wybrzeża kokosowego, piękne, długie i szerokie plaże, wysypane białym piaskiem, towarzyszące im ‘kładące’ się palmy oraz niesamowity kolor Morza Karaibskiego. Chciałoby się powiedzieć – pocztówka. Tylko czy to jest w stanie nas zadowolić? Czy jeżeli jesteśmy żądni pięknych widoków i miejsc niekoniecznie aż tak komercyjnych, to czy warto ograniczyć się tylko i wyłącznie do tej pocztówki? Może warto wybrać się na wycieczkę na której zobaczymy region prawdziwy, pozbawiony ogromnych kompleksów hotelowych, jeszcze trochę dziki, ale na bardzo urokliwy. Region który ma do zaoferowania swoimi krajobrazami coś co zachwyci nie tylko reżyserów hollywodzkich produkcji, ale złapie za serce każdego turystę. Wybierzmy się zatem na półwysep Samana!.

Samana to nie tylko półwysep czy zatoka, to także jedna z 32. prowincji (bo na tyle jest podzielona Dominikana), to też miasto stołeczne tego regionu – Santa Barbara de Samana, a nawet i pasmo górskie z najwyższymi szczytami sięgającymi ok. 650 m n.p.m. Sam półwysep rozciąga się na długości ok. 60km, zaś w najszerszym punkcie osiąga ok. 25km.

Wjeżdżając na półwysep możemy pojechać nowa od trasa północną, czyli Autopista Atlantica, która jest najładniejszą trasa widokową na wyspie, a swoimi licznymi serpentynami zabiera nas już w pasmo górskie. W trakcie przejazdu można podziwiać piękne widoki i panoramę północnego wybrzeża skąpanego we wzburzonych falach Oceanu Atlantyckiego. Ale czymże byłby przejazd bez postoju na zdjęcia na punkcie widokowym w okolicach Playa Coson? Naszym oczom ukaże się ogromna uprawa dorodnych palm kokosowych, pośrodku których znajdziemy domostwo właścicieli plantacji. Villa w miejscu niemalże idealnym, aby spędzić tam swoją emeryturę. Pięknie współgrające ze sobą odcienie zieleni roślin wraz z błękitną poświatą oceanu sprawiły, iż reżyser Parku Jurajskiego wybrał właśnie to miejsce na nakręcenie jednej ze scen do tego słynnego filmu.

Nieopodal znajdziemy miejscowość stosunkowo turystyczną Las Terrenas, w której jednak przeważają lokalne smaczki takie jak np. interesujący mural sióstr Mirabal – synonim wolności Dominikany. Ale nie miasto jest naszym celem. lecz znajdująca się w pobliżu Playa Bonita. W barze możemy spróbować świeżo zerwanego z palmy kokosa z pobliskiej plantacji, a następnie wykąpać się w wodach Atlantyku. Mieniący się w odcieniach złota piasek, palmy, drzewa migdałowe a także niemałe fale przyciągają tutaj surferów. Miejsce idealne do uprawiania tego sportu. Jeżeli ktoś czuje w sobie pociąg do tego typu atrakcji to za niewielką cenę można zapisać się na lekcję.

Jeśli w trakcie dalszej drogi zacznie nam doskwierać pragnienie, to warto zatrzymać się na szklaneczkę jakże popularnego i dobrego rumu przy Playa el Portillo. Długa jak okiem sięgnął i bardzo szeroka plaża, z porzuconymi łódkami rybaków, stanowi idealną przystań do chwilowej kontemplacji dla fotografów, którzy na pewno będą chcieli zatrzymać nie ubłagalnie mijający czas na swych fotografiach.

Kolejnym punktem naszej wyprawy musi być wodospad El Limon, tłumacząc z hiszpańskiego limonka – choć wcale taki mały jak limonka nie jest, bo największy na wyspie. Liczący sobie ok. 48m, usytuowany w górach porośniętych lasem deszczowym, jest idealnym punktem dla każdego, kto ceni sobie nietuzinkową przygodę. Jest to jedna z największych atrakcji turystycznych kraju. Ze wsi takiej  samej nazwie wyruszyć można pod wodospad z kilku punktów. Jednym z lepszych jest ranczo u Marii i Miguela, ponieważ to właśnie ta trasa jest najciekawsza i najpiękniejsza. Do samego wodospadu droga ciągnie się przez ok. 2,2km niemniej jednak transport jest dość ułatwiony – trasę pokonujemy konno, a jak wiadomo lub i nie, świat z konia wygląda ciekawiej. Pierwszy, krótszy etap to lokalna wieś, gdzie możemy zaobserwować życie uboższej części społeczeństwa wiejskiego. Domki z drewna, kryte blachą chroniącą przed ogromnymi opadami deszczu oraz dzieci grające w baseball – narodowy sport Dominikany. Gdzieniegdzie będzie towarzyszyła nam bachata lub merengue, bo bez tej muzyki Dominikańczycy nie potrafią egzystować. Po kilku minutach stepu docieramy na skraj parku krajobrazowego El Limon, gdzie wkraczamy do dżungli, w której spędzimy kilka pięknych chwil. Na początek przeprawa przez rzekę. Dobrze że są konie;). W trakcie ok. 30min. spaceru możemy podziwiać bogactwo flory, jaką jest obdarzony ten piękny kraj. Palmy królewskie, kokosowe, drzewa kakaowca, kawa, mango czy mimoza, to tylko nieliczne z tych jakie możemy tam zobaczyć. A jest tego naprawdę dużo, bo w Dominikanie każdy botanik znajdzie dla siebie swój mały raj – 5600 gatunków roślin, z czego ok. 30% to endemiczne. Jednym słowem jest co podziwiać. A kiedy dotrzemy na miejsce zobaczymy z góry, pośrodku lasu majestatyczny wodospad. Jednak to nie koniec naszej trasy – reszta pieszo. Spacerem 10-minutowym docieramy do podnóża limonki, gdzie bryza orzeźwiająca nasze ciało da trochę ukojenia w tym gorącym i wilgotnym klimacie. Dla tych lubujących się w kąpieli zawsze znajdzie się czas na tą przyjemność, choć trzeba uważać, bo dno jest nieprzewidywalne, znane tylko tym, którzy się tam urodzili. A oni potrafią zachwycić, chociażby popisowym skokiem z 15-20m. Czegóż to nie zrobi się dla ciekawskich turystów? Po orzeźwiającej kąpieli i całej serii zdjęć, czas na powrót. Wracajmy prędko, bo półwysep ma jeszcze mnóstwo atrakcji!

W trakcie dalszej drogi mijamy malutkie wsie a także miasto stołeczne prowincji – Santa Barbara de Samana, gdzie zobaczymy ciekawą architekturę wiktoriańską, słynny „Most donikąd” czy zabłądzimy w zakamarkach lokalnego targu. Za miastem wiedzie już tylko jedna droga aż po sam koniec półwyspu, do miejscowości Las Galleras, gdzie nie każdy turysta dociera. Nim jednak tam dojedziemy po drodze warto zaobserwować słynną wyspę Bacardi (Cayo Levantado), na którą można wypłynąć łodzią motorową z miejsca zwanego Caranero. Również warty uwagi będzie postój na kolejnym punkcie widokowym – Punta Ballandra, czyli miejsce obserwacji wielorybów,zatoki i pasma Kordyliery Orientalnej, znajdującej się po drugiej stronie zatoki.

 

Przed Las Galleras warto zjechać trochę z trasy aby dotrzeć do Playa Rincon, czyli plaży, a także i zatoki. Jednak dojazd jest utrudniony (najlepiej jeepem). Akurat dla tego miejsca jest to tylko na plus, gdyż nie znajdziemy tam tłumu turystów z opaskami all inclusive na rękach. A warto ją zobaczyć. Kiedy w 1997r. Francuzi założyli Klub Najładniejszych Zatok na Świecie, to właśnie Playa Rincon jak i zatoka Samana jako pierwsze na Karaibach miały zaszczyt do niego trafić.  Nic dziwnego, zadziwiająca swym ogromem plaża, na której można skorzystać z uroków offroadu. Z jednej strony oferuje nam lagunę z lasami namorzynowymi, natomiast ok. 3km dalej po drugiej stronie (tak długa jest ta zatoka i plaża w jednym) znajdziemy przystań ciszy i spokoju, a także kolor wody i piasku niczym nie ustępujący tym w okolicach Punta Cana.

Z racji tego, że doznania powinno się stopniować i najlepsze zostawić na koniec, to nadszedł czas na „wisienkę na torcie” – Playa Fronton.

Do tego raju dostać się można na 2 sposoby – łódką z Las Galleras, ok. 25min (czasem wysokie fale) lub 1,5 godziny trekkingu przez tereny górzyste i mocno zalesione.

Widok zapierający dech w piersiach, to coś co czeka na każdego, kto zdecydował się zapuścić na sam koniec wyspy. Stumetrowy, majestatyczny, czarny, wapienny klif, nad którym krążą sępy krótkogłowe, kontrastuje tam z soczystą zielenią palm kokosowych i złotą wstęgą piasku delikatnie zanurzającą się w lazurach otaczających wód. Sama plaża po zejściu z łódki ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze. Może  cennego kruszcu tam nie znajdziemy, ale przyglądając się z bliższa zrozumiemy, iż to nic innego jak dawne koralowce, których ząb czasu nie oszczędził. Przez co różowe, czarne i białe drobinki piasku będą nam towarzyszyły na każdym kroku. A kiedy słońce zbytnio przygrzeje, nadejdzie czas na kąpiel pośród rafy znajdującej się na głębokości kolan. Bez maski do snurkowania ani rusz! Różnorodność ryb koralowych jak i roślinności morskiej zachwyci każdego amatora świata podwodnego. Czas na przerwę, w trakcie której kapitanowie łódek dają pokaz wspinania się na palmy lub podziwianie widnokręgu, na którym można zaobserwować tylko przez trzy miesiące w roku wyskakujące z wody największe na świecie długopłetwowce, czyli humbaki.

Na powrót najlepiej wybrać trasę południową przez miejscowości Honduras, Los Robales czy Sanchez mając po lewej stronie zatokę. Wracając ok. godziny 18. będziemy świadkami pięknego zachodu słońca chowającego się pomiędzy bujnymi palmami.

Cały powyższy plan najlepiej rozłożyć na dwa lub 3 dni. Jednak zdarzało nam się organizować z Puerto Plata prywatne wycieczki VIP, gdzie podczas jednego dnia odwiedziliśmy wszystkie miejsca. Ale wymaga to bardzo dobrej znajomości terenu, specyfiki jazdy po dominikańskich drogach, umiejętności „negocjowania” z miejscową policją oraz trochę szczęścia. Do tego kierowca-turysta musi charakteryzować się dużą wytrzymałością fizyczną i psychiczną na tak długą i wyczerpującą trasę.

Jednak wszystkie miejsca zobaczycie również podczas naszych wycieczek, gdzie gwarantuję wyjątkową atmosferę i dużą ilość ciekawych opowieści, których nie wyszukacie w żadnych przewodnikach.

Artur Procner

przewodnik Rico Travel

część zdjęć pochodzi z kolekcji autorstwa Kącik Karaibski – profil Facebook