Saona – czy już jestem w raju?

Saona, czy też jak słyszałem od turystów: Soana, Samoa, Sanoa i tym podobne, jest wysepką o powierzchni 110 km2 położoną na Morzu Karaibskim w południowo-wschodniej części Dominikany. Podczas pobytu w Dominikanie, zwłaszcza w regionie Punta Cana, jest to obowiązkowy punkt do zwiedzenia. Niektórzy nazywają ją rajską wyspą i trudno się z nimi nie zgodzić, ale czy tak jest naprawdę?

Wycieczki na tę wyspę oferują wszystkie biura, nieważne dla której narodowości dedykowane, nawet na plaży można spotkać się z mnóstwem ofert. Jednak nie wszystkie wycieczki mają ten sam program czy oferują tę samą jakość serwisu.  Większość licencjonowanych biur podróży zanim popłynie na wyspę Saona, odwiedza przepiękne Altos de Chavon, znajdujące się na terenie Casa de Campo. Casa de Campo to najbardziej luksusowe miejsce w całej Republice Dominikany. Olbrzymi prywatny teren, na terenie którego znajdują się wille najbogatszych ludzi świata (m.in. Shakira, E. Iglesias, J. Iglesias), port jachtowy, pola golfowe, przystań jachtowa, plaża, punkty usługowe, a przede wszystkim wspomniane Altos de Chavon. Casa de Campo jest pewnego rodzaju „państwem w państwie” – posiada własną straż, ochronę na wzór policji oraz pomoc medyczną.

Samo Altos de Chavon jest o tyle ciekawym miejscem do odwiedzenia, gdyż sprawia wrażenie, jakby stało w tym miejscu od minimum 400 lat. A tak nie jest. Można powiedzieć, że jest małą mistyfikacją, a zarazem i fanaberią. Otóż powstało w latach 1976-1982 z pieniędzy potentata cukrowego Charlsa Bludhorna, a zaprojektował je włoski architekt Roberto Copa. Całe miasteczko zostało zbudowane z wapienia koralowego, którego jest bardzo dużo w okolicach miejscowości La Romana. Ale o co chodzi z tą mistyfikacją? Otóż jest zbudowane na kształt średniowiecznej wioski toskańskiej i spacerując jego uliczkami można sobie spokojnie wyobrażać w nim sceny z Romea i Julii. Wartymi zainteresowania są również amfiteatr w stylu greckim mieszczący aż 5 tysięcy osób oraz kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona Polski . Amfiteatr jest o tyle niezwykły, że ten akurat został sfinansowany przez Franka Sinatrę i on odbył w nim swój pierwszy koncert. A aktualnie na scenie amfiteatru dość często występują gwiazdy światowego formatu, jak: Sting, Elton John, Anrea Bocelli, Gloria Estefan, Marc Anthony, Julio Iglesias, Placido Domingo, Ricky Martin, Jennifer Lopez czy Enrique Iglesias.  Kościół św. Stanisława jest niewielki, ale miło nam, Polakom, wiedzieć, że mamy w tym miejscu polski akcent. Otóż w 1979 roku podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Dominikany ten kościół poświęcił nasz papież Jan Paweł II. Część przewodnik mylnie opowiada, że w tym kościele  zawarli związek małżeński M. Jackson z L.M. Presley (ślub cywilny zawarli w miejscowości La Vega, a następnie odwiedzili Casa de Campo)

Po zwiedzaniu Altos de Chavon większość wycieczek udaje się do portu w miejscowości Bayahibe. Tam w zależności od poszczególnych biur albo od razu wsiada się na katamaran i płynie prosto na wyspę, albo zajmuje miejsca w szybkich motorówkach, które płyną na naturalne wypłycenie, czyli tzw. Piscine Natural. Miejsce to jest znane z tego, że kąpiel bierze się w wodzie o głębokości 1,20 – 1,40m w towarzystwie rozgwiazd i drinków. Miejsce iście bajkowe na Morzu Karaibskim. A właśnie… drinki… Przede wszystkim z rumem! Bo przecież czymże by były Karaiby bez rumu?! W regionie, gdzie on powstał jest on genialny. Produkowany z melasy, czyli produktu ubocznego przy rafinacji cukru trzcinowego. I choćby ktoś twierdził, że rumu nie znosi, nie lubi, tutaj zapewne zmieni zdanie. Mawiają, że picie rumu w Dominikanie przed południem nie czyni z nikogo alkoholika, a pirata. I w pełni się z tym zgadzam. Żeby poczuć klimat tego kraju, zrozumieć radość lokalnej ludności, należy być na lekkim rauszu. Do dwóch najpopularniejszych drinków w tym kraju należą Cuba Libre (rum z coca-colą) i Santo Libre (rum ze spritem). Który lepszy? Zawsze pozostawiam to Państwu samym do oceny.

Ale ja tu o Altos, o rozgwiazdach i drinkach, a co z tą Saoną? Dlaczego ona nas tak zachwyca? To bardzo proste. Jest tam po prostu przepięknie. Ale na ocenę samej wyspy jednak składa się całokształt wycieczki, którą się tam odbywa. Otóż często na Piscina Natural turyści proszą mnie, byśmy dalej już nie płynęli. Myślę, że sami Państwo tak też byście chcieli, ponieważ okoliczności przyrody są niesamowite. Do brzegu wcale nie jest tak blisko, ale widać białą, piaszczystą plażę obsadzoną palmami, w tle dzicz i busz parku narodowego Del Este i kolor wody, którego ze względu na to, iż jestem mężczyzną, nie potrafię określić. Ni to lazur, turkus, atłas czy błękit. Jako osobnik płci męskiej odróżniam trzy kolory: ładny, brzydki i co do trzeciej wersji słyszałem dwie wersje, cytować ich nie będę. A do tego wszystkiego Morze Karaibskie jest w tym miejscu bardzo łaskawe, prawie niewzburzone i dzięki temu oprócz rozgwiazd, można tu spotkać jeszcze płaszczki. A płynąc warto patrzeć w wodę, bo nie jednokrotnie widujemy latające ryby, manaty, delfiny butlonose czy żółwie morskie.

Pomimo jęków niezadowolenia i próśb, abyśmy zostali tu dłużej, najbardziej skutecznym argumentem na dalszą podróż jest mowa o jak największej ilości czasu spędzonego na rajskiej wyspie. I kiedy dopływamy do wyspy, którą mamy już na wyciągnięcie ręki, możemy jeszcze zobaczyć przesmyk pomiędzy dwoma wyspami – Hispaniolą i Saoną. A kiedy jesteśmy już przy samej wyspie, okazuje się, że pokład jest pełen turystów-paparazzich. Fotka tu, fotka tam, a tu jeszcze „słit focia”. Całkowicie zrozumiałe. Sam, kiedy pierwszy raz dopłynąłem do tej wyspy, przysłowiowo gały mi z orbit wyleciały. I myśl: jestem w raju. A jeszcze lepsza myśl: będę w tym raju dwa razy w tygodniu i to dzięki Rico Travel. A do tego będą mi płacić za te wizyty 🙂 W miejscu tym, nawet jak mam gorszy okres, wszystkie smutki i żale odchodzą. Już piszę dlaczego. Każdy z nas, już od małego dziecka, poprzez filmy, książki, bajki ma swoje wyimaginowane miejsce za siedmioma górami, za siedmioma lasami. Z biegiem czasu i pod wpływem bodźców zewnętrznych obraz tej krainy, tego miejsca nam się zmienia, ale zawsze pozostaje coś z tych dziecięcych wyobrażeń. I tak jak Piotruś Pan ścierał się z Kapitanem Hukiem na przepięknych plażach, tak nam te sceny na wyobraźnie wpływają. Mijamy motorówką kolejny cypelek wyspy Saona i okazuje się przed naszymi oczami zatoczka jak z bajki. Błękitno-turkusowa woda, biały piasek, zielone palmy, brązowe pnie, leżaki, strzechy, wiaty i rozlega się zapach grillowanej langusty. Jesteśmy! To tu, właśnie tu jest ten raj, ta perełka Karaibów. Nie ma gór w tle, ale ten widok i te zapachy zapierają dech w piersiach. Plaża na którą przypływamy, uważana jest za najpiękniejszą w całym parku narodowym, a jej walory dokumentowane były w wielu klipach reklamujących Dominikanę (trzeba pamiętać, że nie każda plaża na Saonie wygląda jak z pocztówki). Więc wszyscy się spieszą, by jak najszybciej wyjść z motorówki na tę plażę. Zaczerpnąć kąpieli słonecznych lub morskich, porobić zdjęcia na palmach, spróbować wody kokosowej pitej prosto z kokosa, popić dalej drinki czy czasami po prostu skorzystać z toalety. I kiedy te pierwsze pragnienia zostają zaspokojone, zaczyna się magiczny czas. Delikatny szum falującego morza, odgłosy wron buszujących w palmach, szum liści na wietrze i dźwięki lokalnej muzyki wprawiają każdego w trans zachwytu. Oczywiście drinki też robią swoje. Ale żeby poznać dany kraj, trzeba to robić wszystkimi zmysłami, nie tylko wzrokiem. Tak zaczarowane osoby, zaczynają wpadać na pomysły typu spacer wzdłuż plaży lub w głąb wyspy. I tu spotkać ich mogą rozczarowania. Dookoła wyspy trudno byłoby zrobić spacer, nie tylko ze względu na jej rozmiary, ale i dlatego, że wybrzeże tylko w 1/3 jest piaszczyste.

Jeszcze ten biały piasek, który nas Polaków bardzo zachwyca jest warty uwagi. Otóż nie jest to typowy piasek kwarcowy, który mamy nad Bałtykiem, a wapień koralowy pokruszony to tak miałkiej konsystencji. Czy zastanawialiście się dlaczego nie parzą Was stopy na tej plaży? Piasek pochodzi ze skały, która nie absorbuje ciepła i go nie przewodzi.  Zachwycają się Państwo również tysiącem powyginanych palm, gdyż tworzą niesamowitą scenografię. Jednak są dziełem człowieka, a nie natury. I to historia nie tak odległa jakby mogło się wydawać 🙂 Ale te dwie rzeczy (piasek i palmy) wpływają przede wszystkim na odbiór tego miejsca jako raju. A tym bardziej dla nas Polaków, w czasie jesienno-zimowym, gdy brakuje nam słońca i ciepła.

Niestety pobyt w tym raju nie trwa jednak wiecznie, gdyż zgodnie z przepisami straży przybrzeżnej należy wyspę opuścić w godzinach popołudniowych.  Wiem, że chciałoby się dłużej tu zostać… jednak zawsze staramy się to zrekompensować – kolejnym punktem jest rejs katamaranem do portu w rytmach Bachaty, Merengue i Reggaetonu wraz grupą animacyjną, która nas tych tańców będzie uczyć. Bo raj to nie tylko samo miejsce, ale i cała otoczka – jesteście w najbardziej roztańczonym kraju świata!

Odpowiadając na pytanie zawarte w temacie – „Czy już jestem w raju, będąc na Saonie?”. Zdecydowanie TAK!!!

Michał Karcz

przewodnik Rico Travel

 

Tagged , , ,